|
BAL STUDNIÓWKOWY
Karnawał zbliża się ku końcowi, a wraz z nim żegnamy liczne bale i uroczystości. Do najważniejszych, jakie zapiszą się w pamięci wielu z nas, zaliczyć można na pewno tegoroczny bal studniówkowy Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Chojnie.
WĄTPLIWOŚCI PRZEDSTUDNIÓWKOWE
W tym roku frekwencja nauczycieli chojeńskiego liceum na studniówce była wyjątkowo niska, w porównaniu z poprzednimi latami. Wynikało to po części z przyczyn losowych, ale w pewnym stopniu była też skutkiem delikatnego niesmaku, jaki pozostał po ubiegłorocznym balu, który odbył się poza terenem Chojny. Tegoroczny powrót do tradycji, czyli studniówki w „ratuszu”, przy niezastąpionej kapeli i świetnie przygotowanym menu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Jednak nie sama oprawa czyni studniówkę udaną, ale atmosfera na niej panująca. I przede wszystkim
UCZESTNICY IMPREZY
czyli tegoroczni maturzyści wraz z osobami towarzyszącymi, nauczyciele oraz skrupulatnie pomagający rodzice. Tych pierwszych było w tym roku sporo, bo aż cztery klasy. Na szczęście, pomimo obaw, udało się wszystkich pomieścić i, co ważniejsze, znaleźć miejsce to zabawy. A tej w tym roku nie brakowało! Jeszcze przed podaniem obiadu, czyli od razu po części oficjalnej (polonez, podziękowania, walc, itp.) pierwsi śmiałkowie ruszyli na parkiet. Pozostali powoli do nich dołączali, aż po niespełna godzinie, bawili się już wszyscy!
CZAS PRZEMIJA...
Około godziny 23 miały miejsce sesje zdjęciowe klas z nauczycielami oraz indywidualne sesje wszystkich par. Po kolejnej godzinie, czyli równo o północy, uczniowie zaprezentowali część artystyczną. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że w tym roku była ona na najwyższym poziomie. Tradycyjnie po części artystycznej odbył się wspólny polonez wszystkich uczestników studniówki, poprowadzony przez panią Lillę Grabczak. Tak duża liczba par spowodowała liczne komplikacje, a te z kolei dostarczyły sporą dawkę śmiechu. Po ostatnim oficjalnym elemencie studniówki, pozostał tylko czas na zabawę. Chociaż wielu zakładało, że nikt nie wytrzyma do końca, czyli godziny 5, wspólna zabawa uczniów z nauczycielami dostarczała tylu pozytywnych emocji, że nikt nie miał ochoty kończyć o wyznaczonej godzinie.
To co dobre zawsze szybko się kończy i nim się obejrzeliśmy, orkiestra grała już pożegnalny utwór. A nam pozostają jedynie miłe wspomnienia na całe życie...
Bartek Szapkowski
powrót
| |